nowy album barda chorwackiej narodowej prawicy Marka Perkovicia „Thompsona” przynosi zaskoczenie nawet dla dotychczasowych fanów. To chyba pierwsza i jak narazie jedyna recenzja tego wydawnictwa na północ od Karpat, biorąc pod uwagę, że album został wydany 9 grudnia 2006 r.

thompson - bilo jednom u hrvatskoj
„Bilo jednom u Hrvatskoj” (pol. Dawno temu w Chorwacji) zaskakuje nawet starych i wytrawnych fanów Marka. Przede wszystkim dojrzałością muzyki, bezkompromisowością przesłania i tekstami. Przyznam się, że na ile rozumiem chorwacki mogę tylko zazdrościć, że przodkowie Marka Perkovicia odeszli z Białej Chorwacji nad Adriatyk (o czym nota bene opowiada druga piosenka „Dolazak Hrvata”).

„Dawno temu w Chorwacji” można określić modnym słowem „concept album” – to historia narodu opowiedziana od zarania – od stworzenia świata, („Početak”) poprzez przybycie słowiańskich plemion do danej przez Boga Ziemi Obiecanej – dzisiejszej Chorwacji („Dolazak Hrvata”), klątwy króla Dmitara Zvonimira,(„Kletva kralja Zvonimira”) po męczeństwo dziewicy Grabovčevej za czasów Turków osmańskich („Diva Grabovčeva”) .

To wielki pean ku czci „chorwackości”, chorwackiego narodu i jego świętej ziemi.
Ziemi strzeżonej przez duchy poległych za nią przodków („Duh ratnika”).
Thompson podnosi również rękawicę rzuconą mu przez swoich politpoprawnych przeciwników, dla których zawsze pozostanie faszystą („Neka ni’ko ne dira u moj mali dio svemira”).

Muzycznie – patriotyczny rock, dużo balladowych klimatów, bogate instrumentrium. Momentami zbyt patetycznie. Całe szczęście brakuje tandetnych utworów w stylu dalmackiej muzyczki dansingowej (por. „Stari se).

Do gustu najbardziej przypadł mi utwor „Przybycie Chorwatów” („Dolazak Hrvata”), wyraźnie inspirowany obrazem Otona Ivekovića o tym samym tytule (patrz tu). Muzyka świetnie buduje nastrój towarzyszący przybyciu plemienia Chorwatów ze swych karpackich siedzib na adriatyckie wybrzeże. Szum morza gdzieś w oddali, odłos rogów i trąb i głos niebieskiego Ojca dającego tą świętą Ziemię Obiecaną w wieczne władanie Chorwatom. To kwintesencja koncepcji Chorwatów jako narodu wybranego.

„Ljubi svoju zemlju, na njoj ti sagradi dom,
i brani je krvlju svojom, povezan si s njom.
Ljubi svoju zemlju, ljubi blagoslovljen plod,
i ponosno po njoj hodaj svoj zemaljski hod.”

Dolazak Hrvata

(„kochaj swoją ziemię, na niej postaw dom
i broń ją krwią swoją, powiązanyś z nią
Kochaj swoją ziemię, kochaj jej błogosławione płody
i ze czcią na niej stawiaj swoje ziemskie kroki”)

kilka cytatów na początek, nie zawsze w dosłownym tłumaczeniu, za co przepraszam językowych pusyrstów (na prawdziwą recenzję zapraszam jutro bo dzisjan jest już za późno):

„Istok, Zapad, svatko brani svoje,
a ja ne smijem ono što je moje
oduvijek.
Jedini moj svijet. I samo zato, za njih sam fašista,
a nikad nisam htio tuđe ništa,
samo nju,
zemlju slobodnu.”

Neka ni’ko ne dira u moj mali dio svemira

(„Wschód, Zachód, każdyn broni swoje,
a ja nie śmiem, tego co jest moje
zawsze.
Jedyny mój świat.I za to tylko jestem dla nich faszystą
Bo nigdy nie chciałem tu niczego więcej
jak tylko ją
moją wolną ziemię”)

Na marginesie muszę dodać jedno: Mój stosunek do Marka jest bardzo ambiwalentny. Z jednej strony to co robi dla swojego narodu jest trudne do przecenienia. Dotarcie z jasnym, narodowym i katolickim przesłaniem do takiej liczby słuchaczy nie udało się chyba nikomu przed nim i długo nie uda się nikomu po nim, nie tylko na Bałkanach ale w Europie w ogóle. Nawet Daniel Landa w rodzinnych Czechach nie cieszy się taką popularnością jak Marko w Chorwacji.

Łyżka miodu była- to teraz łyżka dziegciu.

Ustaszowska wizję integralnego nacjonalizmu traktuję na równi z integralnym nacjonalizmem ukraińskim. Dr Ante Pavelić to Stepan Bandera, któremu udało się dorwać do władzy. A może do Chorwacji było bliżej niż nad Pełtew i Dniestr i dlatego towarzysze z Niemiec i Włoch nie szczędzili pieniędzy i sił, żeby rozbic starą Jugosławię – “Kraljevinu Kralja Petra”. Jeśli mam dokonać prostego wyboru między dwoma wizjami budowy czegoś na jej gruzach to opowiadam się za wizją Draży Michajlovicia a wizją Ante Pavelicia wybieram tego pierwszego.

Dlatego też nie wiem jak mam oceniać ustaszowskie piosenki Thompsona. Marko śpiewa na koncertach o obozie koncentracyjnym w Jasenovacu i Starej Gradisce, miejsce kaźni tysięcy Serbów, w konwencji biesiadnej piosenki o wesołych rzeźnikach Vjekoslava “Maksa” Luburicia (”Jasenovac i Gradiška Stara”) czy o Jure Franceticiu z Crnej Legiji, który z kwatery na szczycie góry Trebević pod Sarajewem nawołuje swoich dzielnych chłopców do podpalenia Serbii (”Evo zore, evo dana”).

Kłopot w tym, że zarówno na Ukrainie jak i w Chorwacji nie ma innego układu odniesienia dla tamtejszych narodowców. W czasie, w którym krystalizował się nowoczesny polityczny nacjonalizm zabrakło ideologa, który mógł go poprowadzić na właściwy tor. Zarówno Dmytro Doncow jak i Ante Pavelić na pierwszym miejscu postawili naród (u Doncowa “нація“), spychając z piedestału Chrystusa Króla. I w tym tkwi zasadnicza różnica między nacjonalizmem polskim a integralnym nacjonalizmem chorwackim i ukraińskim.

Ale nie pomylę się, że Marko wielkim patriotą i wielkim muzykiem jest…

Spis utworów:

1. Početak

2. Dolazak Hrvata

3. Duh ratnika

4. Diva Grabovčeva

5. Moj dida i ja

6. Neka ni’ko ne dira u moj mali dio svemira

7. Lipa Kaja

8. Kletva kralja Zvonimira

9. Ratnici svjetla

10. Dan dolazi

11. Tamo gdje su moji korijeni

12. Sine moj

data wydania: 9 grudnia 2006 r.

Croatia Records

strona domowa Thompsona: http://www.thompson.hr