Już wkrótce Benedykt XVI uhonoruje 500 hiszpańskich duchownych tytułem błogosławionych.To wielki błąd – uważa Hilari Raguer, zakonnik i historyk z Katalonii. Księża i mnisi w czasie wojny domowej nie umierali za wiarę, ale za swe poparcie dla Franco. Hiszpański episkopat do dziś nie potępił czasów dyktatury.

zakonnik(?) Hilari Raguer

Hiszpański, pardon to byłby za duży komplement, kataloński zakonnik, na zdjęciu w tradycyjnym habicie, zapomina widać co znaczyło być katolikiem w czasach wojny domowej.

Sam w dalszej części wywiadu, na pytanie dziennikarza lewicowej La Vanguardia, Co ojciec pamięta z wojny domowej? przyznaje:

Pamiętam bombardowania. Odmawialiśmy różaniec i czekaliśmy na Franco. Baliśmy się, że zostaniemy rozstrzelani przez patrole anarchistów za to, że jesteśmy katolikami.

Więc w końcu jak?

Czy męczennicy hiszpańscy umierali z okrzykiem Viva Franco Rey? A może funkcjonariuszem Falangi był również niejaki El Christo de la Vega, mieszkaniec komorki partyjnej fszystów, zakamuflowanej jako kościół El Christo de la Vega w Toledo, w bezpośrednim sąsiedztwie oblężonej przez siły postępu faszystowskiej fortecy Alcazar de Toledo?

Z kościoła El Christo de la Vega (…) przynieśli sławną, drewnianą figurę Chrystusa i wymachując ją jak lalką próbowali ściagnąć ostrzał z północnych okien fortecy. Kiedy się to nie udało zaczęli krzyczeć „to jest El Christo de la Vega. Spalimy go. Jesli jesteście prawdziwymi katolikami, przyjdźcie tu nas powstrzymać” Nie było żadnej odpowiedzi z Alcazaru. Figura zodstała porabana siekierami, ajej kaewałki zostały wyrzucone na górę odpadków naprzeciwko okien Alcazaru. Cecil D. Eby „Siege of the Alcazar” s. 61, cyt. za Warren H. Carroll Ostatnia Krucjata. Hiszpania 1936, s. 85

Więc to tak faszysto Chrystusie! Odkryliśmy Cię! Cały czas popierałeś tego faszystę Franco więc musimy Cię porąbać na kawałki a potem spalić. Jakie to postępowe!

W latach 30-tych XX w. w Hiszpanii miała miejsce rewolucja. Nie jak chcą inni – faszystowska rebelia przeciwko kryształowo czystej i jaśnie oświeconej Republice, ale rewolucja, przeprowadzona przez anarchistów i marskistów ściśle wg wzorców sowieckich i z poparciem przywiezionych „w plecaku” doradców od wujka Joe. Rewolucjoniści i ich ideologiczni (i biologiczni jak Zapaterro) potomkowie prowadzili ją i prowadzą dzisiaj przeciwko nierozerwalnej triadzie Dios-Patria-Rey. To Chrystus, nie generał Franco był głownym wrogiem rewolucjonistów.To katolicyzm, nie faszyzm stanowił główną siłę nacjonalistów w walce z czerwonymi. To za Chrystusa Króla poszły na śmierć zgwałcone okrutnie zakonnice, zabici, z oszczędności kolbami karabinów młodzi seminarzyści, to za jego Krzyż ginęli w płonących kościołach, publicznych egzekucjach i cichych strzałach w tył głowy księża i biskupi.

12 września 1936 r. aresztowano 19-letniego Francisco Castello Aleu, beatyfikowanego w 2001 r. przez papieża Jana Pawła II, zstrzelonego przez obrońców republiki na cmentarzu. Swoim prześladowcom powiedział:

„Jeżeli jest zbrodnią być katolikiem, przyznaję się z radością do jej popełnienia, bo nie ma większej radości na świecie, niż zginąć za Chrystusa. Gdybym miał tysiąc żyć, oddałbym je wszystkie bez wahania za taką sprawę” (cyt. za Warren H. Carrol ibidem s. 138)

Owszem byli i renegaci, wśród nich lewicowy kler – wtedy jeszcze nie chodził w brzydkich garniturach i niemodnych krawatach jak o. Raguel i postępowi katolicy. Renegatem był kanonik Enrique Vasquez Camarasa, który odprawił jedyną w czasie oblężenia Alcazaru Mszę Świętą dla oblężonych. Renegatem, nie boję się tego słowa, jest ten historyk w brzydkim garniturze wyświęcony na katolickiego kapłana. Dla nich wybór był prosty, postęp nie może iść w parze z Christo Rey. Z jakimś Jezusem – kumplem i proletariuszem – tak, za Królem, nigdy!

Dzisiejsi potomkowie i epigoni dawnych milicjantów chcą zamazać przeszłość Starej Hiszpanii. W ich mniemaniu Hiszpania powstała wraz z prokalmowaniem I Republiki, wcześniej to tylko horda katolickich protofrankistów i prafaszystów otaczających dziwnym kultem stare drewniane posągi i kamienne ołatrze, zawodzący otępiale pieśni, nieświadomi ich zwodniczych i zabobonnych treści.

Dzisiejszym epigonom Largo Caballero i Bonawentury Durrutiego nie wystarcza własna „beatyfikacja” „szlachetnych rycerzy postępu walczących z faszystwoską hydrą” – bo czymże innym jak parodią katolickiej beatyfikacji jest projektowana ustawa? Usiłują jeszcze pohukiwać na Kościół, szermując przy tym hasłem rozdziału Kościoła od państwa.

Wytykając hierarchom  niedawną krytykę legalizacji parodii sakramentu małzeństwa w wykonaniu pewnej kategorii chorych osób, widać zapominają, że zasada rozdziału czerwonego tronu (a raczej koryta) od Świętego Ołtarza działa w obie strony.

Nie wystarczy im to że Franco nie żyje. Trzeba zniszczyć wszystkie pamiątki po tym krwawym faszyście , w ramach Ustawy o Pamięci Historycznej. Tak wybiórcza pamięć zapewne jest w stanie odpamiętać płomienne „Non passaran” Dolores Ibárruri Gómez „A pasionari” , nie będzie pamiętać z jakim rewolucyjnym zapałem podżegała do palenia kościołów i fizycznej eliminacji duchowieństwa. Ręka niszcząca katolicką Hyspanidad zawszemogła liczyć na poparcie setek tysięcy pożytecznych idiotów nie tylko żołnierzy Brygad Międzynarodowych ale i pisarzy, „intelektualistów”, „ludzi kultury”.

Pożyteczny idiota to zawód odpowiedzialny i wiecznie żywy. Z doświadczenia wiadomo, że dyskusja z lewicowym „intelektualistą” przeważnie kończy się porażką jego zapyziałego interlokutora. Bynajmniej nie z uwagi na trafność sądów, błyskotliwość języka czy piorunująca siłę argumentów lewicowca. Po prostu – on wie lepiej.
Lepiej wie o tym, że męczennicy katolicccy w Hiszpanii swoją śmiercią dawali świadectwo przynależności do Falangi i carlistów czy też szerzej do antyrepublikańskiej rebelii a nie ostateczne i głebokie świadectwo miłości i poświęcenia.

Chciałbym wierzyć, że zacietrzewienie Zapaterro w burzeniu resztek Hyspanidad zakońćzy się restauracją Jednej, Wielkiej, Wolnej Hiszpanii.Niestety, nie w czasach kiedy elektorat partii mieniacych się spadkobiercami frankizmu zmieścić można z powodzeniem w średniej wielkości kościele, a przywódca partii „prawicowej” jako burmistrz stolicy w ostetntacyjny sposób, pariodując sakrament małżeństwa, udziela „ślubu” dwojgu chorym ludziom tej samej płci.

Za pośrednictwem renagata – msgr Camarasa „Niebiański Król odwiedził bohaterów Alcazau”, jak głosił usunięty w latach 80-tych napis w podziemiach twierdzy. Za pośrednictwem renagata z Katalonii dowiadujemy się, że Jezus Chrystus to tak naprawdę Francisco Franco!

Przyznam się że podobnej herezji jak również dziwnego i bezgranicznego uwielbienia dla gen. Franco nie spodziewalem się po katolickim duchownym, nie mówiąc już o lewicowej prasie,

Trawestując znany w pewnych kręgach okrzyk: A my swoje: Viva Christo Rey!